O czym szumią wielkie sowy

Wchodząc na Wielką Sowę (1015 m n.p.m.) od południowej strony można wyczuć, że coś w trawie piszczy. Że jest to góra, która skrywa jakąś tajemnicę (czy jest w ogóle w Górach Sowich miejsce, które nie skrywa tajemnicy?). Co i rusz spomiędzy gęstwiny drzew wyglądają na nas trwałe znamiona ludzkiej bytności w postaci fragmentów ścian czy lamp ulicznych. Jednym z niestrzeżonych sekretów jest otóż fakt, że jeszcze w połowie XIX wieku leżała na zboczu Wielkiej Sowy tkacka osada i stało tam ponad czterdzieści domów. Po ustaniu chałupniczego rzemiosła osada opustoszała. Malownicze położenie Wielkiej Sowy sprowadziło jednak do niej wielu turystów. Powstało schronisko, które choć ma burzliwą historię, dumnie stoi do dziś. Swoją bryłę zachował też drewniany D.W. Zosieńka, a w pewnej części również drewniany budynek, znajdujący się tuż za nim. Przeciwnie jednak stało się z innymi domami wypoczynkowymi należącymi swego czasu do FWP, których podmurówki można zobaczyć nieopodal szlaku (jeśli coś takiego znajdziecie, to najpewniej są to resztki „Lucynki”, „Krysi” albo „Grzybka”). Na to wszystko nakłada się przepiękny las, w który wpisują się duchy przeszłości i razem z nim tworzą spójny i urzekający komplet.
Oj, dużo tam do odkrycia dla lubiących historię, dużo…

Kopalnia po raz pierwszy oraz drugi

Bynajmniej nie dla kruszców ryzykowałam złamanie nogi lub złapanie kleszcza wdrapując się na widoczne poniżej obiekty. Celem moim było raczej tak zwane „się przyglądnięcie”, westchnięcie z uznaniem oraz sfotografowanie. Dwie kopalnie, niemalże po sąsiedzku – jedna aktywna, druga już od dawna nie. Mowa oczywiście o Lutyni, pięknej dolnośląskiej wsi niedaleko czeskiej granicy. Wspomniane kopalnie to niedziałająca od dwudziestych lat XX wieku kopalnia ołowiu (i srebra) Neue Philipp, a także nieco wyżej od niej położona i zdecydowanie bardziej wyeksponowana kopalnia bazaltu. O tyle bardziej, że (być może powinnam wyciąć to zdanie przed publikacją, bo jest krępujące) w zeszłym roku porwałam się na poszukiwania tej pierwszej na początku września, kiedy było dużo bujnej roślinności i zwyczajnie jej nie znalazłam. Teraz się udało, a oto jak się sprawy przedstawiają.

Kopalnia ołowiu i srebra Neue Philipp

Kopalnia bazaltu

Mosty

To, co pandemia przez dwa lata próbowała staranować, właśnie teraz jest nam najbardziej potrzebne: kontakt, połączenie, integracja, czy jakkolwiek jeszcze można to określić. Korzystając z tej symboliki wyszperałam kilka mostów i wiaduktów, które odwiedziłam (lub nawet przeszłam, howgh!) – niektóre z nich są monumentalne, niektóre zabytkowe, inne w rozsypce – ale wszystkie spełniają swoją podstawową rolę – łączą.

I tego nam wszystkim życzę – więcej łączenia niż dzielenia.

1. Wiadukt kolejowy w Lewinie Kłodzkim

2. Most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim – w związku z zamieszaniem wokół „Mission Impossible” w 2020 roku chyba najsłynniejszy w Polsce

3. Most kolejowy nad Woliborką w Nowej Rudzie

4. Most św. Jana w Lądku-Zdroju

5. Most gotycki na Młynówce w Kłodzku

6. Mosty w Stańczykach – Akwedukty Puszczy Rominckiej

Krajobraz prawie wulkaniczny

Stary temat w aktualnych barwach. Ciemna skała górująca nad błękitnym jeziorem. Jedno z moich ulubionych miejsc na Ziemi Kłodzkiej. Nawet kiedy leje deszcz.

Kopalnia bazaltu.

Wieś Lasówka i stara huta szkła

Od rana penetruję w napięciu pawlacze w poszukiwaniu zimowych ubrań, ponieważ ujrzałam za oknem śnieg i mgłę. Ale w końcu zelżał nieco wiatr i obnażył prawdę, że to jednak pył z placu budowy, który to szczęśliwie mam pod oknami, unosił się w intensywnie gęstej konsystencji. Tak czy inaczej nastrój zimowy się rozgościł i przeniósł mnie do miejsca, które przywitało mnie na pierwszym spotkaniu właśnie mgłą i śniegiem. Oto wieś położona w oddaleniu od natarczywych uciążliwości miejskich (jak na przykład deweloper), ale za to blisko od czeskiej granicy. Lasówka, województwo dolnośląskie. Dawniej działały tam największa ponoć w Sudetach huta oraz szlifiernia szkła. Przeczytałam gdzieś, żeby w miejscu dawnej huty trochę pogrzebać w ziemi – i rzeczywiście – można znaleźć jeszcze kawałki sztucznych kryształów. Żadnego nie zabrałam, uznałam, że może jeszcze ktoś się ucieszy, gdy je tam zobaczy. A gdy czołganie po ziemi się znudzi, można wstać i rozejrzeć dookoła, ponieważ same widoki, uważam, też są warte złożenia Lasówce wizyty.

Lasy Masywu Śnieżnika

Miesiące cieszące się najsłabszą prasą pod względem nastroju i oświetlenia, czyli listopad i grudzień, w górach oferują kadry z pogranicza baśni czy snu. Nie inaczej jest właśnie tu, czyli w Masywnie Śnieżnika. Warunki pogodowe zmieniają się dość dynamicznie i wraz z przemieszczaniem się w wyższe partie, można zaobserwować kilka pór roku.

Zdjęcia przedstawiają rejony Polany Puchaczówka, Czarnej Góry czy Międzygórza.