Bynajmniej nie dla kruszców ryzykowałam złamanie nogi lub złapanie kleszcza wdrapując się na widoczne poniżej obiekty. Celem moim było raczej tak zwane „się przyglądnięcie”, westchnięcie z uznaniem oraz sfotografowanie. Dwie kopalnie, niemalże po sąsiedzku – jedna aktywna, druga już od dawna nie. Mowa oczywiście o Lutyni, pięknej dolnośląskiej wsi niedaleko czeskiej granicy. Wspomniane kopalnie to niedziałająca od dwudziestych lat XX wieku kopalnia ołowiu (i srebra) Neue Philipp, a także nieco wyżej od niej położona i zdecydowanie bardziej wyeksponowana kopalnia bazaltu. O tyle bardziej, że (być może powinnam wyciąć to zdanie przed publikacją, bo jest krępujące) w zeszłym roku porwałam się na poszukiwania tej pierwszej na początku września, kiedy było dużo bujnej roślinności i zwyczajnie jej nie znalazłam. Teraz się udało, a oto jak się sprawy przedstawiają.
Kopalnia ołowiu i srebra Neue Philipp
Kopalnia bazaltu